Socjologia
 
  Strona główna
  Zmiany Współczesnego Społeczeństwa
  => Kryzys tożsamości człowieka w XXI wieku
  => Polityka i gospodarka po 1989 roku
  => "Solidarność"
  Praca Socjalna
  Polityka Społeczna
  Zdrowie Publiczne
  Procesy Ludnościowe
  Psychologia Społeczna
  Metodyka procesu uczenia się i rozwoju
  Metodologia Nauk Społecznych
  Praktyki
  Antropologia
  Przedsiębiorczość Personalistyczna
  Etyka
  HMS
  Filozofia
  EPP
  Dla studentów S2O
  OWI
  Język angielski- translator-
  News
  Kontakt
  Linki
  REKLAMY
Copyright 2008; Arti
All rights reserved.
Designed and produced by Arti K
"Solidarność"
SOLIDARNOŚĆ

Ponad ćwierć wieku temu, 31 sierpnia 1980 roku powstała „Solidarność”. Próby definicji tego zjawiska pokazują, że wymyka się ona wszelkim tradycyjnym klasyfikacjom. Była bowiem jednocześnie: rewolucją, wielkim ruchem społecznym, powstaniem narodowym, a zarazem — po prostu — związkiem zawodowym. Chyba jednak jedynym w historii świata, który w kulminacyjnym momencie szczycił się liczbą ponad 9,5 mln członków ze wszystkich warstw i grup społeczeństwa, co stanowiło 1/3 całego 38-milionowego narodu (nie licząc dzieci i starców). „Solidarność” stawała się w Polsce gwarantem odnowy wielu dziedzin życia kraju, reform ekonomicznych, likwidacji niesprawiedliwości, ukrócenia niepraworządności i nadużyć aparatu komunistycznej władzy, przywrócenia prawdy w środkach przekazu i edukacji, stała się ruchem rewindykacji praw obywatelskich i tradycji narodowych.
„Solidarność” była ruchem pacyfistycznym, programowo rezygnującym ze stosowania przemocy w rozwiązywaniu konfliktów zbiorowych. Działała na skalę całego kraju i narodu, odwołując się do zasad solidarności społecznej, a także wartości moralnych w życiu publicznym. Sama w sobie będąc zaprzeczeniem reguł systemu komunistycznego — naruszyła podstawy komunizmu w Polsce, a potem w całym bloku sowieckim.
„Światło «Solidarności» rzuca blask na nas wszystkich” — stwierdzili francuscy badacze ruchu już w 1981 roku.
W sierpniu 2003 oryginalny zapis 21 Postulatów Gdańskich z sierpnia 1980 wraz z założoną w Ośrodku KARTA w Warszawie kolekcją archiwalną „Solidarność” — narodziny ruchu (oryginalne materiały z okresu sierpień 1980 – grudzień 1981) zostały wpisane na listę UNESCO najważniejszych zbiorów archiwalnych istniejących na świecie, w Programie „Pamięć Świata”.
Dzisiaj „Solidarność” jest związkiem zawodowym, występującym w imieniu swoich członków o ich prawa ekonomiczne i pracownicze.
Polska jest państwem demokratycznym, który 1 maja 2004, obok sześciu innych państw post-komunistycznych, wszedł do Unii Europejskiej, przedtem — 1 stycznia 1990 —zmieniając nazwę z Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej na Rzeczpospolitą Polską..
Narodziny „Solidarności” poprzedziła długa historia oporu społeczeństwa polskiego wobec systemu komunistycznego, narzuconego Polsce i innym krajom Europy Środkowo-Wschodniej po II wojnie światowej.

Po Jałcie

W lutym 1945 w Jałcie na Krymie spotkali się przywódcy antyhitlerowskiej koalicji — premier Wielkiej Brytanii Winston J. Churchill, prezydent USA Franklin D. Roosevelt oraz dyktator ZSRR generalissimus Józef Stalin, aby u kresu wojny ustalić strefy wpływów w Europie. Nikt nie pytał o zdanie Polaków, którzy walczyli u boku aliantów na wszystkich frontach (a Polska już we wrześniu 1939 stała się ofiarą dwóch agresorów — III Rzeszy i ZSRR) — gdy przesuwano Polsce granice i decydowano o jej powojennym losie. W Jałcie narodom Europy Środkowo-Wschodniej — na niemal pół wieku — odebrano wolność i szansę na demokrację, uznając ich przynależność do bloku sowieckiego.
W Polsce zainstalowana siłą sowieckich czołgów, potem „legitymizowana” w sfałszowanym referendum 1946 i wyborach 1947 roku, komunistyczna władza na długo wprowadziła system stalinowski, z jego terrorem i zakłamaniem. W ciągu kilku powojennych lat zlikwidowano podziemie niepodległościowe, na śmierć czy wieloletnie więzienie skazano tysiące „wrogów ludu”; tępiono każdy przejaw niezależności. Podzielono, zastraszono i niemal spacyfikowano społeczeństwo.

Po śmierci Stalina (w 1953 roku) system powoli łagodniał. Rok 1956 przyniósł Polsce „październikową odwilż” (m.in. niespotykaną nigdzie indziej w krajach bloku sowieckiego: niezależność Kościoła katolickiego, pewną autonomię inteligenckich środowisk twórczych, a na wsi utrzymanie indywidualnej gospodarki chłopskiej). Pozostawił jednak pamięć Poznańskiego Czerwca, gdy rozpoczynający się pod żądaniami „chleba i wolności” strajk robotników, przerodził się w walki uliczne, w których obie strony użyły broni. (Przyjmuje się, że w Poznaniu zginęły przynajmniej 63 osoby cywilne oraz 10 osób spośród żołnierzy i aparatu bezpieczeństwa, kilkaset zostało rannych, prawie 700 aresztowano, a kilkadziesiąt skazano.) „Odwilż” oficjalna okazała się bardzo powierzchowna, jednak niezależny od władzy nurt życia społecznego trwał i zaczął się rozrastać.
Kolejny publiczny bunt (tym razem „inteligencki”) miał miejsce w 1968 roku, kiedy brutalnie zdławiono demokratyzacyjny ruch studentów, a zarazem przeprowadzono oficjalną kampanię antysemicką (z Polski wyjechało pod różnego rodzaju naciskami ok. 20 tysięcy Żydów lub osób pochodzenia żydowskiego). Wydarzenia te przyczyniły się jednak do uformowania się w Polsce „pokolenia’68”, aktywnego w latach późniejszych w opozycji antysystemowej.
W innych krajach regionu pragnienie zmian przynależności politycznej także objawiało się rewoltami i masowymi protestami, które jednak niezmiennie kończyły się klęską w efekcie interwencji sił sowieckich — w Berlinie w czerwcu 1953, w Budapeszcie w listopadzie 1956, w Czechosłowacji w sierpniu 1968. Udział polskich oddziałów w interwencji wojsk Układu Warszawskiego w tłumieniu rewolucji Dubczeka w 1968 roku został bolesną zadrą w stosunkach polsko-czesko-słowackich.

Rok 1970
12 grudnia 1970 władze polskie ogłosiły totalną podwyżkę cen artykułów spożywczych. Następnego dnia zastrajkowała Stocznia Gdańska, potem inne przedsiębiorstwa w mieście. Brak reakcji władz sprowokował 15 grudnia w Gdańsku wielotysięczną manifestację uliczną. Demonstranci podpalili budynek Komitetu Wojewódzkiego Partii (PZPR). I sekretarz PZPR Władysław Gomułka wydał polecenie użycia broni przez Milicję Obywatelską i wprowadzenia do miasta wojska. Wojsko i milicja strzelały nie tylko do zrewoltowanych tłumów, ale także do przypadkowych przechodniów. 16 grudnia wojsko otworzyło ogień do wychodzących z bramy nr 2 Stoczni Gdańskiej, 17 rano do robotników idących już do pracy w Stoczni w Gdyni, 18 grudnia w Elblągu i Szczecinie.... Według oficjalnych danych na polskim Wybrzeżu zginęło 45 osób, 1165 zostało rannych, aresztowano około 3 tysiące. Rzeczywista liczba ofiar jest nieznana: pogrzeby odbywały się w tajemnicy, groby znikały, rodziny zastraszano. Próbowano za wszelką cenę zatuszować zbrodnię, ale pozostawiła ona trwałe ślady w pamięci; w znanej, choć rozpowszechnianej ukradkiem, balladzie tamtego czasu śpiewano: „to partia strzela do robotników...”. Partia z nazwy „Robotnicza”. Po „wydarzeniach grudniowych” zmieniły się w Polsce władze państwowe i partyjne. I sekretarzem PZPR został Edward Gierek
Była to jednak trauma dla obydwu stron. Pamięć o zabitych stała się punktem odniesienia we wszystkich następnych momentach starcia społeczeństwa z władzą. Z pewnością wpłynęła na brak siłowych rozwiązań w sierpniu 1980.

Jawna opozycja
W czerwcu 1976 władze znów próbowały wprowadzić bardzo wysokie (średnio o 70%) podwyżki cen, co wywołało strajki w kilku miastach. Szczególnie gwałtowne demonstracje odbyły się w zakładach Radomia i Ursusa. Zostały brutalnie stłumione przez specjalne oddziały milicji (ZOMO). Wiele osób (często przypadkowych) aresztowano — w więzieniach bito (m.in. w „ścieżkach zdrowia”, gdy aresztowanym kazano biec między dwoma szpalerami uzbrojonych w pałki milicjantów), potem sądzono, skazując na więzienie, wysokie grzywny lub usuwano z pracy bez możliwości znalezienia innej. Pomocy represjonowanym (prawnej i finansowej) udzielali przedstawiciele opozycyjnych środowisk inteligenckich, którzy jednocześnie zorganizowali akcję protestacyjną.
23 września czternastu opozycjonistów ogłosiło Apel do społeczeństwa i władz PRL, który stał się deklaracją założycielką Komitetu Obrony Robotników (KOR) (po roku przekształcony w Komitet Samoobrony Społecznej „KOR” — KSS „KOR”). Padły tu kluczowe dla przyszłości słowa: „Ofiary obecnych represji nie mogą liczyć na żadną pomoc i obronę ze strony instytucji do tego powołanych, np. związków zawodowych, których rola jest żałosna. Pomocy odmawiają też agendy pomocy społecznej. W tej sytuacji rolę tę musi wziąć na siebie społeczeństwo, w interesie którego wystąpili prześladowani. Społeczeństwo nie ma innych metod obrony przed bezprawiem jak solidarność i wzajemna pomoc”.
KOR był pierwszą jawną grupą opozycji demokratycznej (ogłoszono listę członków z adresami i telefonami), działającą w obronie praw człowieka — choć ciągle nielegalną. Zaczął wydawać własne biuletyny. Dzięki kontaktom z zagranicznymi dziennikarzami i emigracją, (także za pośrednictwem Radia Wolna Europa), przekazywał informacje o swojej działalności bardzo szeroko. Wokół KOR-u z czasem powstało wiele inicjatyw opozycyjnych, skupiających setki osób. Rozwinął się „powielaczowy” ruch wydawniczy — poza cenzurą wydawano coraz liczniejsze gazetki i pisma, z czasem także książki. Działało samokształceniowe Towarzystwo Kursów Naukowych. Z inspiracji KOR-u powstały komitety założycielskie Wolnych Związków Zawodowych w Katowicach i na Wybrzeżu, a także Studenckie Komitety Solidarności.
KOR był jednym z opozycyjnych ruchów, odnoszących się do rezultatów Konferencji Helsińskiej, na której Związek Radziecki zobowiązał się do przestrzegania praw człowieka. W maju 1976 rosyjski dysydent Andriej Sacharow powołał Moskiewską Grupę Helsińską, w lipcu 1976 działalność podjął KOR, w styczniu 1977 w Czechosłowacji ogłoszono KARTĘ 77.
Sporadycznie udawało się im nawiązywać kontakty. Między innymi latem 1978 r. doszło na granicy polsko-czechosłowackiej do spotkań czołowych działaczy KSS „KOR” i KARTY 77 (m.in. Jacka Kuronia i Vaclava Havla). W Polsce powstały również w 1977 Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO), a następnie inne ugrupowania opozycyjne — często wchodzące z sobą w ostre spory ideowe.
Liczbę osób zaangażowanych w działalność opozycyjną końca lat 70. szacuje się na około 500 aktywnych i dodatkowo ponad 1000 osób włączających się okazjonalnie. Jednak coraz szerzej rozchodząca się literatura niezależna, drukowana konspiracyjnie, trafiała do wielu tysięcy osób, co wpływało na zmianę stosunku do systemu licznych środowisk społecznych.

Polski Papież
Wybór kardynała Karola Wojtyły na papieża, a potem wizyta Jana Pawła II w Polsce w czerwcu 1979 — sprawiły, że zatomizowane i pochłonięte zmaganiem się z codziennością polskie społeczeństwo poczuło się nagle wspólnotą i to wspólnotą milionów — odkryło w sobie duchową siłę, wspólne doświadczanie własnej tożsamości, poczuło swobodę jaką daje nieskrępowane wyrażanie zbiorowej woli. W czasie papieskich mszy po raz pierwszy gromadził się spokojny, zdyscyplinowany, choć przeżywający wielkie uniesienia tłum — niejako przeciw obcej ideologicznie władzy państwowej.
Wizyta Papieża uświadomiła zarówno społeczeństwu, jak i komunistycznym władzom, iż Polacy zdobyli punkt oparcia poza strukturami narzuconego systemu, a słowa Papieża wypowiedziane 2 czerwca na Placu Zwycięstwa w Warszawie: „Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi” — okazały się prorocze.

Fala strajkowa
Kraj jednak pogrążał się w gospodarczym chaosie. Utajone podwyżki, nasilająca się inflacja, doprowadziły w początku 1980 roku do braku na rynku niemal wszystkich artykułów. Z miesiąca na miesiąc wzrastało napięcie społeczne. Wprowadzenie podwyżki cen mięsa w stołówkach i bufetach zakładowych z dniem 1 lipca 1980 stało się przysłowiową iskrą zapalającą beczkę prochu.
Największe znaczenie miał lipcowy strajk powszechny w Lublinie, który objął 150 zakładów z 50 tysiącami ludzi, stanęła komunikacja miejska, koleje. Rząd zaczął prowadzić pertraktacje i 11 lipca podpisał porozumienie z komitetami strajkowymi nazywanymi „postojowymi” (aby nie używać groźnie brzmiącego słowa strajk). Oprócz ustępstw socjalnych zagwarantował strajkującym bezpieczeństwo oraz zobowiązał się przeprowadzić nowe wybory do rad zakładowych. Po raz pierwszy w powojennej historii doszło do podpisania porozumienia między władzą a strajkującymi robotnikami.
Władze starały się doraźnie uspokoić sytuację wycofaniem nowych cen i obietnicami niewielkich podwyżek. Takie też — „lokalne” — były początkowo ambicje strajku w Gdańsku, chociaż polityczne ustępstwa w Lublinie dawały nadzieję na nowy krok w walce opozycyjnej.
Strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina rozpoczął się 14 sierpnia 1980 w obronie wyrzuconej z pracy Anny Walentynowicz — robotnicy, współorganizatorki powstałych w 1978 Wolnych Związków Zawodowych (WZZ). Zainicjował go Bogdan Borusewicz z KOR-u i WZZ wraz z trzema młodymi robotnikami ze Stoczni, a także wyrzuconym z pracy działaczem strajkowym z 1970 roku i członkiem nielegalnych WZZ — Lechem Wałęsą. Następnego dnia przyłączyły się inne stocznie, porty oraz inne zakłady w mieście.
16 sierpnia doszło do kompromisu, także w sprawie podwyżki i dodatku „drożyźnianego” dla stoczniowców — większość komitetu strajkowego uznała, że cel został osiągnięty i wezwała robotników do opuszczenia Stoczni. Tylko moment dzielił od zakończenia strajku bez wymuszenia na władzach jakichkolwiek ustępstw o charakterze ogólniejszym, politycznym, które dałyby gwarancje innym strajkującym zakładom. Pod presją przedstawicieli załóg mniejszych zakładów, którzy przybyli do Stoczni z wyrazami poparcia — postanowiono pozostać na terenie Stoczni, ogłaszając strajk solidarnościowy.
Strajk na rzecz wszystkich
Na noc 16/17 sierpnia w olbrzymiej Stoczni zostało mniej niż tysiąc strajkujących. Mogli stać się łatwym celem pacyfikacji, ale władze nie były zdecydowane na siłowe rozwiązania — potem byłoby ono już znacznie trudniejsze.
Tej nocy powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS), który sformułował listę 21 postulatów, a wśród nich siedem politycznych. Najważniejszym był postulat pierwszy — żądanie utworzenia niezależnych od partii związków zawodowych, a poza nim —zagwarantowanie prawa do strajku, przestrzeganie wolności słowa, uwolnienie więźniów politycznych i podjęcie działań w celu wyprowadzenia kraju z kryzysu. 21 Postulatów Gdańskich stało się w ciągu paru dni dekalogiem zbuntowanego, ogarniętego strajkami kraju.
18 sierpnia wybuchł strajk powszechny w Szczecinie. Tam także powstały Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, formułujący podobne postulaty.
Do gdańskiego MKS codziennie przyłączały się kolejne zakłady. 21 sierpnia było ich już 350. Pod koniec sierpnia fala strajków ogarnęła Górny Śląsk. W końcu sierpnia strajkowało ponad 700 tysięcy ludzi z 700 zakładów w ponad połowie z 49 województw.
Do Stoczni Gdańskiej — obok wielu ludzi popierających protest (dziennikarzy czy artystów — także spoza Polski) zjeżdżali opozycyjni intelektualiści, którzy wywodzili się głównie z niezależnego Towarzystwa Kursów Naukowych — tworząc komisję ekspertów, wśród nich Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek.
Wzrastało poczucie siły i wspólnoty. Nigdy jeszcze w Polsce powojennej nie występowano na taką skalę i co najważniejsze — tak solidarnie. Strajkującym przez cały czas towarzyszył tłum otaczający Stocznię — stając się niejako dodatkowym gwarantem bezpieczeństwa. Ludzie szli pod Stocznię tak, jak przed rokiem na spotkanie z Papieżem — manifestując swój udział we wspólnocie.
Zainspirowany zbiorową jednością plastyk Jerzy Janiszewski zaprojektował znak „Solidarności’, z czasem rozpoznawalny na całym świecie: „Koncepcja wychodziła od takiego podobieństwa: jak ludzie w zwartym tłumie solidarnie wspierają się jeden o drugiego [...], tak litery tego słowa powinny się też wspierać o siebie. Dodałem jeszcze flagę, bo miałem świadomość, że sprawa nie jest już tylko środowiskowa, lecz powszechna”. 23 sierpnia w Stoczni Gdańskiej robotnicy i przedstawiciele władzy stanęli twarzą w twarz. Dla rządzących te rozmowy były szokiem. Oto robotnicy, przedmiotowo traktowani przez komunistyczną „władzę robotniczą”, stali się jej adwersarzami.
Wobec groźby dalszego rozszerzania się strajku, władze zdecydowały się na przyjęcie postulatów: 30 sierpnia podpisano porozumienia w Szczecinie, 31 sierpnia w Gdańsku, a trzy dni później z górnikami w Jastrzębiu. Porozumienie Gdańskie było zasadnicze — ze względu na wagę uzgodnień i późniejszą rolę ośrodka gdańskiego.
Lech Wałęsa w momencie sukcesu, 31 sierpnia 1980: „Czy osiągnęliśmy wszystko, czego chcieliśmy, czego pragniemy, o czym marzymy? Nie wszystko, ale wszyscy wiemy, że uzyskaliśmy bardzo wiele. Resztę też uzyskamy, bo mamy rzecz najważniejszą: nasze niezależne, samorządne związki zawodowe”.
To był pierwszy instytucjonalny wyłom w komunistycznym bloku. Podważono system, który wydawał się niezachwiany. Skala protestu zaskoczyła rządzących w Polsce, a także Kreml — komuniści w Moskwie nie zdecydowali się na uderzenie zbrojne na Polskę, uznając akcję za zbyt ryzykowną. Okazało się, jak wielką siłę ma społeczna solidarność.

Ogólnonarodowy związek zawodowy
Od początku września 1980 w całym kraju poszczególne Międzyzakładowe Komitety Strajkowe (MKS-y) przekształcały się w Międzyzakładowe Komitety Założycielskie wolnych związków zawodowych, potem komitety powstawały (wbrew władzom, które chciały blokować ten proces) — także tam, gdzie nie doszło do podpisania porozumień. Porozumienia sierpniowe od 11 września stały się podstawą powoływania nowych związków w całym kraju.
17 września w Gdańsku na zjeździe przedstawicieli ponad 20 Międzyzakładowych Komitetów zadecydowano o powołaniu jednolitej organizacji o zasięgu ogólnopolskim — Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, a zdeklarowana liczba członków już wtedy wynosiła 3 mln ludzi. W jej szeregach znaleźli się robotnicy i pracownicy umysłowi — ludzie niemal wszystkich zawodów; potem ruch — choć w odrębnej formie organizacyjnej objął także inne grupy społeczne: studentów, rolników.
Powołano Krajową Komisję Porozumiewawczą pod przewodnictwem Lecha Wałęsy, w jej skład weszli także m.in.: Andrzej Gwiazda, Marian Jurczyk, Bogdan Lis, Andrzej Słowik, Zbigniew Bujak, Patrycjusz Kosmowski, Antoni Kopaczewski i Andrzej Rozpłochowski.
Pierwszy okres legalnego działania „Solidarności” nazywany bywa „karnawałem wolności”. Monopol propagandowy władzy skutecznie podważało kilkaset biuletynów związkowych rozpowszechnianych we wszystkich regionach, agencje informacyjne Związku oraz wydawany oficjalnie w 1981 roku w nakładzie 500 tysięcy egzemplarzy „Tygodnik Solidarność”, którego naczelnym redaktorem został Tadeusz Mazowiecki.” Ostatnim „przyczułkiem” propagandowym władzy została tylko telewizja.
Ale temu organizowaniu się czy reorganizowaniu życia społecznego oraz „świętowaniu” towarzyszyły rosnące napięcia polityczne i coraz większe trudności ekonomiczne, zwłaszcza zaopatrzeniowe. Po żywiołowym okresie formowania się i rejestracji Związku, napięciach związanym z próbami manipulacji jego statutem, nastąpił gwałtowny kryzys w stosunkach między społeczeństwem a blokującą demokratyczne zmiany władzą. Wybuchały liczne strajki o zasięgu niekiedy lokalnym lub szerszym, a nawet ogólnopolskim ze względu na łamanie porozumień sierpniowych, brak zgody na rejestrację „Solidarności” rolników czy Niezależnego Zrzeszenia Studentów.
Nastroje społeczne ulegały radykalizacji. Władze prowokowały coraz to nowe konflikty. Jedną z najgroźniejszych prowokacji było pobicie w marcu 1981 przez specjalnie sprowadzony oddział milicji działaczy związkowych w Bydgoszczy (m.in. Jana Rulewskiego). W ich obronie w czterogodzinnym strajku ostrzegawczym stanął solidarnie cały Związek, a właściwie zamarł wtedy w bezruchu cały kraj — co pokazało, jak ogromną siłę ma „Solidarność”. Postawiło to kraj na krawędzi strajku generalnego, którego obawiano się ze względu na prawdopodobną zbrojną interwencję ZSRR. Zawarty wówczas kompromis z władzą (i odwołanie strajku) odebrał siłę naporu na władzę — zarówno „Solidarności”, jak i wspierającemu ją społeczeństwu.

Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej
I Zjazd NSZZ „Solidarność” zwołany został we wrześniu 1981 — poprzedziły go pierwsze w powojennej Polsce demokratyczne wybory delegatów. Jednym z ważniejszych dokumentów Zjazdu stało się Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej:
„Delegaci zebrani w Gdańsku na I Zjeździe „S” przesyłają robotnikom Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, NRD, Rumunii, Węgier i wszystkich narodów ZSRR pozdrowienia i wyrazy poparcia. Jako pierwszy niezależny związek zawodowy w naszej powojennej historii — głęboko czujemy wspólnotę naszych losów. Zapewniamy, że wbrew kłamstwom szerzonym w Waszych krajach, jesteśmy autentyczną, 10-milionową organizacją pracowników, powstałą w wyniku robotniczych strajków. Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy. Popieramy tych z Was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy [...].”
Dokument wzbudził kontrowersje jako „niepolityczny”, nawołujący do buntu w całym komunistycznym bloku i przez to „niebezpieczny”. Ale Posłanie stało się przede wszystkim symbolicznym gestem otwarcia na inne narody z sowieckiej strefy wpływów, „podzielenia się” wywalczoną wolnością, zapowiedzią wspólnej drogi. Na Kremlu dokument wywołał prawdziwą wściekłość — Leonid Breżniew zatelefonował do I sekretarza PZPR Stanisława Kani i wychodząc od Posłania żądał wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. W wielkich zakładach radzieckich organizowano gniewne wystąpienia „kolektywów robotniczych”, które w rezolucjach potępiały „Solidarność”.
W całym 16-miesięcznym Karnawale „Solidarności” partie komunistyczne w „bratnich” krajach zabezpieczały się przed jej wpływem, widząc śmiertelne zagrożenie dla swojej władzy. Komuniści niemieccy, bojąc się rozprzestrzeniania zarazy „solidarnościowej”, już w październiku 1980 zamknęli jednostronną decyzją granicę z Polską, otwartą dotąd dla ruchu bezwizowego.

Kontrrewolucja — władza przeciw społeczeństwu
Powstanie wielkiej niezależnej organizacji społecznej, jaką stała się „Solidarność”, było całkowicie sprzeczne z istotą systemu komunistycznego. W kierownictwie PZPR dominowały dążenia do przywrócenia monopolu władzy, a wspierały je naciski innych reżimów z sąsiedzkich krajów komunistycznych oraz groźby sowieckiej interwencji.
Plany osłabienia lub podzielenia „Solidarności” okazały się w latach 1980–81 mało realistyczne. Ich alternatywą było przygotowanie stanu wojennego, nad którym tajne prace przygotowawcze trwały niemal od podpisania Porozumień Sierpniowych — od września 1980.
Już w trakcie trwania strajku, w sierpniu 1980 w sztabie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych opracowany został plan pacyfikacji Stoczni. Ale kierownictwo partii nie zdecydowało się na rozlew krwi — ciągle żywa była pamięć o wydarzeniach Grudnia 70.
Specjalna komisja sowiecka do spraw Polski, tzw. Komisja Susłowa, także przygotowała plan interwencji zbrojnej — 29 sierpnia w gotowości bojowej miały stanąć cztery dywizje. Uwikłani w wojnę w Afganistanie, niepewni postawy wojska polskiego, a za to pewni determinacji w oporze polskiego społeczeństwa i potępienia Zachodu, przywódcy sowieccy nie zdecydowali się na otwarcie „drugiego frontu”.
Także 8 grudnia 1980 wojska Układu Warszawskiego gotowe były do zbrojnej interwencji w Polsce — 18 dywizji ZSRR, NRD i CSRS stało na granicy. Decyzję o odwołaniu akcji podjęto w ostatniej chwili, uznając moment (między innymi po jednoznacznym ostrzeżeniu ze strony prezydenta USA Jimmy’ego Cartera) za niekorzystny dla ataku. Potem wielokrotnie Sowieci straszyli agresją, czego bardzo się w Polsce bano i co często stawało się argumentem przeciwko radykalizacji żądań strony solidarnościowej. (Stąd wzięła się autodefinicja zjawiska: „samoograniczająca się rewolucja”).
W ciągu roku 1981 Sowieci coraz wyraźniej stwierdzali, iż wojsk do Polski wprowadzać nie chcą, że porządek muszą polscy towarzysze zaprowadzić sami.
Polscy komuniści nie mogli wiedzieć, że 10 grudnia 1981, trzy dni przed wprowadzeniem stanu wojennego, jeden z przywódców sowieckiej władzy, mówił na Kremlu: „Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. To jest właściwe stanowisko i powinniśmy stać przy nim do końca. Nie wiem, jak rozstrzygnie się sprawa, ale nawet jeśli Polska dostanie się pod władzę «Solidarności», to będzie to tylko tyle. [...] Musimy troszczyć się o nasz kraj”.
Związek Radziecki dopuszczający istnienie Polski „solidarnościowej” tracił moc globalnego imperium. W Polsce jednak nie wiedziało tego ani społeczeństwo, ani władza działająca w imieniu tego imperium.

Stan wojenny
13 grudnia 1981 stojący na czele władz gen. Wojciech Jaruzelski ogłosił wprowadzenie w Polsce stanu wojennego, na ulice wyjechały transportery opancerzone, wyszło wojsko i ZOMO (Zmechanizowane Odwody Milicji Obywatelskiej), całkowicie przerwano łączność telefoniczną. Zmilitaryzowana została struktura państwa, m.in. zawieszono działalność wszystkich organizacji, stowarzyszeń i związków zawodowych, w sądach wprowadzono tryb doraźny, obowiązywała godzina milicyjna.
Pierwszej nocy, z 12 na 13 grudnia, internowano większość przywódców „Solidarności”, działaczy z zakładów uznanych za szczególnie ważne, intelektualistów wspierających ruch (oficjalnie ponad 5 tysięcy osób, potem następowały nowe zatrzymania; w grudnia 1982 — mimo także zwolnień — zanotowano ponad 10 tysięcy internowanych).
„Solidarność” dała się zaskoczyć — zresztą nie prowadziła żadnych przygotowań do oporu fizycznego, zbrojnego; była bezradna wobec użytych sił militarnych państwa.
A jednak od pierwszych momentów stanu wojennego rodził się opór, który najpierw przybierał formę strajków okupacyjnych. Połączone siły milicji i wojska pacyfikowały jednak brutalnie kolejne strajkujące zakłady. Na Śląsku milicja strzelała do górników broniących kopalni „Wujek” w Katowicach (gdzie było 3 tysiące strajkujących) — dziewięciu zabitych to pierwsze śmiertelne ofiary militarnego „zaprowadzania porządku”. (W sumie udokumentowano 115 wypadków śmierci bezpośrednich ofiar stanu wojennego.)
Późniejsze próby manifestacji ulicznych przeciwko stanowi wojennemu — spotykały się także z brutalną odpowiedzią — rozpędzane przez milicję używającą gazów łzawiących, armatek wodnych, pałek.
Na podstawie dekretu o stanie wojennym wprowadzono przepisy prawne, które stały się podstawą aresztowania i skazania wielu tysięcy osób. W czasie formalnego obowiązywania stanu wojennego — do 22 czerwca 1983 skazano prawie 12 tysięcy osób. Potem aresztowania trwały nadal aż do jesieni 1986 roku.
„Solidarność” została zdelegalizowana, przetrwała jednak 7-letni okres nielegalności..
Wolność w podziemiu
W początkach stanu wojennego ze względu na całkowity brak możliwości porozumiewania się (m.in. wyłączone telefony, zakaz opuszczania miast bez specjalnych przepustek, zamknięcie wszystkich gazet prócz dwóch partyjno-propagandowych), najbardziej pożądanym towarem stawało się „wolne słowo” — niemal wszędzie tworzono więc najpierw sieci służące zbieraniu i przekazywaniu informacji. Stawały się one zalążkiem „społeczeństwa podziemnego” — jak sformułował to jeden z przywódców odbudowującej się „Solidarności”
Już w kwietniu 1982 roku doszło do utworzenia w konspiracji ogólnopolskiego kierownictwa — Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej „Solidarności”. W jej skład weszli przywódcy największych i najlepiej zorganizowanych w podziemiu regionów, którym udało się uniknąć internowania i aresztowania — Władysław Frasyniuk, Zbigniew Bujak, Władysław Hardek i Bogdan Lis. Stawiali sobie za cel działania zmierzające do odwołania stanu wojennego, uwolnienia wszystkich internowanych i aresztowanych oraz przywrócenia NSZZ „Solidarność”.
Jednym z większych ich zadań tego czasu było przygotowanie konfrontacji z władzą 31 sierpnia 1982, w drugą rocznicę podpisania Porozumień w Gdańsku (pojawiały się pogłoski o zbrojeniu się „Solidarności”). W 66 miejscowościach Polski odbyły się demonstracje, w których wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Doszło do walk ulicznych w wielu miastach, setki osób odniosły rany, w Lubinie milicja strzelała ostrą amunicją — padło pięciu zabitych. Pokazało to z jednej strony bezwzględność władz komunistycznych, z drugiej determinację społeczeństwa w sprzeciwie wobec nich, a w sumie — brak perspektyw na szybką zmianę sytuacji. Utwierdzało to struktury solidarnościowe w konieczności przygotowania się na „długi marsz”.
Podziemna „Solidarność” to nie tylko działalność o charakterze politycznym, ale także niezależna kultura i oświata, a przede wszystkim niezależny od władzy, bo tworzony poza cenzurą, ruch wydawniczy (jak nazywano go — „drugi obieg”). Rozwinął się on na niespotykaną dotąd i nigdzie więcej nie występującą skalę, mimo że aresztowano i skazywano na wysokie wyroki nie tylko wydawców, drukarzy, ale i kolporterów „samizdatu”. Największa podziemna gazeta wydawana w stanie wojennym — „Tygodnik Mazowsze” — osiągała nakład 80 tysięcy egzemplarzy. W całym okresie zorganizowanej opozycji, w latach 1976–90 (do momentu likwidacji cenzury), ale głównie po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 — ukazało się w Polsce blisko 5000 tytułów wydawnictw ciągłych (gazetek i czasopism) wydanych w „drugim obiegu”, a druków zwartych (książek i broszur) blisko 7000 pozycji. Szacuje się, że stały kontakt z tymi publikacjami miało około 100 tysięcy osób, a sporadyczny — 200–250 tysięcy
Przez wszystkie te lata organizowano niezależne (zwykle w salach kościołów, ale także w prywatnych mieszkaniach) wystawy, wykłady, koncerty, a nawet spektakle teatralne. Działalność tę w pewnym stopniu koordynowały i finansowo wspierały różne komitety społeczne, a potem powstałe w 1983 „podziemne ministerstwo” — OKNo (oświata, kultura, nauka)

Pomoc Zachodu
Jak ważna była Polska okresu „Solidarności” jako wyspa wolności w bloku sowieckim, świadczy reakcja świata na wprowadzenie stanu wojennego. Międzynarodowa solidarność krajów demokratycznych z Polską, której odebrano tę wolność, pokonywała granice ustanowione przez komunistów.
Francja, Niemcy, Szwecja, Wielka Brytania, Austria, Stany Zjednoczone i wiele innych krajów zareagowało na stan wojenny i represje wobec „Solidarności”, udzielając polskiemu społeczeństwu moralnego i materialnego wsparcia na niespotykaną skalę. Zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego, związki zawodowe we Francji i innych krajach organizowały zbiórki publiczne pieniędzy i wysyłanie paczek. Potem w tę pomoc włączyła się Międzynarodowa Konfederacja Wolnych Związków Zawodowych i Światowa Konfederacja Pracy.
Z Zachodu do Polski szły transporty z pomocą humanitarną (żywność, lekarstwa) —czasem ogromne, składające się z kilkudziesięciu tirów. Przemycano także pomoc techniczną dla polskiej opozycji — farby, matryce, powielacze, a nawet maszyny drukarskie.
Dla przywódców komunistycznych w Polsce ta ogromna pomoc udzielana „Solidarności” była zarazem dowodem, iż oni nie uzyskają międzynarodowego poparcia dla swych działań. Była to w istocie zapowiedź niemal całkowitej ich izolacji ze strony Zachodu.

Ostatni atak systemu
Polscy funkcjonariusze komunizmu zaatakowali polskie społeczeństwo w imieniu imperium — ZSRR. Nie wygrali; ten atak, choć udany militarnie, był równoznaczny z ostateczną — społeczną i gospodarczą — klęską systemu. Kolejne lata „stanu wojennego” (1981–1988), paraliżujące Polskę, nie przywróciły władzom skuteczności działania. Pamięć o 10-milionowej „Solidarności” hamowała zarazem ich represyjność.
W Moskwie doświadczenia z „Solidarnością” było z pewnością impulsem dla polityki Pierestrojki, która zakładała, że nie da się już sterować narodami wykorzystując wyłącznie metody zastraszania. Twardy kurs wobec coraz liczniejszych przeciwników systemu, zarówno w ZSRR, jak i pozostałych krajach bloku sowieckiego, nie zmieniał rozpaczliwego stanu gospodarki, a jednocześnie pogarszał sytuację międzynarodową. Zaczęto szukać innych rozwiązań.
W 1985 roku, wraz z przejęciem władzy na Kremlu przez Michaiła Gorbaczowa, pojawiło się hasło przebudowy systemu. Imperium sowieckie, pogrążone w głębokim kryzysie, miała uratować polityka gospodarczych reform i pewnej liberalizacji. Pierestrojka jednak nie pomogła — w 1988 roku imperium zaczynało się rozpadać, republiki bałtyckie prowadziły już otwartą walkę o niepodległość. Przywódcy „bratnich” państw zaczęli tracić oparcie w Związku Radzieckim, dla swych wewnętrznych rozgrywek z własnymi społeczeństwami.
Powrót „Solidarności”
Pierwszym sygnałem zmian w Polsce w relacjach władze–opozycja było zwolnienie wszystkich więźniów politycznych w połowie września 1986. Przyniosło w odpowiedzi apel Lecha Wałęsy i grupy intelektualistów do prezydenta USA o zniesienie sankcji gospodarczych wobec PRL (październik 1986), co było wstępnym znakiem gotowości opozycji do pertraktacji z władzą.
29 września 1986 powstała jawna Tymczasowa Rada „Solidarności” z Lechem Wałęsą na czele, jako zarząd nadal nielegalnego Związku. Spowodowało to ujawnianie się innych struktur podziemnej „Solidarności” w różnych regionach. Rozpoczął się powolny, bardzo trudny i budzący wiele kontrowersji wśród nawet samych działaczy proces ponownej legalizacji „Solidarności”.
W 1988 roku wróciła nagle fala strajkowa. Najpierw w maju strajki nie tylko nie ogarnęły dużej liczby zakładów, ale zostały wbrew tendencjom ugodowym szybko i brutalnie spacyfikowane (w Nowej Hucie pobito kilkadziesiąt osób, aresztowano Komitet Strajkowy). W sierpniu objęły jednak kopalnie na Śląsku, Stocznię Gdańską i wiele przedsiębiorstw w kilku województwach. Wyglądało to na powtórkę Sierpnia 80.
Władze wyraziły gotowość do rozmów — 31 sierpnia doszło do ich spotkania z Wałęsą. Rozpoczęły się przygotowania do rozmów generalnych władzy z opozycją przy „okrągłym stole”.

Wynegocjowana zmiana systemu
Obrady Polskiego Okrągłego Stołu trwały od 6 lutego do 5 kwietnia 1989. Uczestniczyło w nich 230 przedstawicieli opozycji, głównie z kręgów „Solidarności”, powołanych przez Lecha Wałęsę. Wynegocjowano ponowną rejestrację NSZZ „Solidarność”. Ustalono pakiet reform politycznych, spośród których najważniejsze było prawo do obsadzenia w drodze wolnych wyborów 1/3 miejsc w Sejmie oraz wolne wybory do nowo powstającego Senatu. Kandydatom opozycji gwarantowano możliwość przeprowadzenia kampanii, w tym utworzenia dziennika związanego z „Solidarnością” („Gazeta Wyborcza”).
Wybory do Parlamentu w czerwcu 1989 przyniosły komunistom druzgocącą klęskę. Społeczeństwo po raz pierwszy w powojennej Polsce dopuszczone zostało do udziału we władzy. Kandydaci „Solidarności” zdobyli 160 miejsc w Sejmie (niemal wszystkie mandaty, jakie mogli obsadzić) i 99 miejsc w stuosobowym Senacie.
Taki wynik wyborów oznaczał w Polsce koniec komunizmu — powołanie pierwszego niekomunistycznego rządu w bloku sowieckim, zniesienie cenzury, wejście na drogę budowy demokracji.

Koniec „Jałty”
W 1989 roku, gdy sowieckie przyzwolenie dla daleko idących zmian, wynegocjowanych przy polskim Okrągłym Stole, stało się oczywiste, przyszła kolej na Węgry, gdzie władza i opozycja także zasiadły do rozmów. Kolejne społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej, w: NRD, Czechosłowacji, republikach bałtyckich wypowiadały posłuszeństwo komunistycznej władzy...
W czasie „aksamitnej rewolucji” w Pradze historyk Timothy Garton Ash powiedział do Vaclava Havla: „W Polsce to trwało 10 lat, na Węgrzech 10 miesięcy, w NRD 10 tygodni, może w Czechosłowacji zajmie to 10 dni?”.
Między sierpniem 1980 a listopadem 1989 dokonał się największy pokojowy przewrót w powojennej Europie — między bramą Stoczni Gdańskiej a Bramą Brandenburską w Berlinie. W następstwie procesu uruchomionego przez „Solidarność”, „runął” berliński mur — symbol pojałtańskiego podziału Europy. Siłą napędową przemian okazała się społeczna solidarność.
Wydarzenia Jesieni Ludów 1989 roku w małym stopniu przypominały „czas negocjacji” w Polsce przełomu lat 1988/89, raczej wprost nawiązywały do eksplozji Sierpnia 80, wszystkie też (z wyjątkiem Rumunii) — były pokojowymi rewolucjami.
Przełom lat 80. i 90. w bloku sowieckim potwierdził znaczenie, jakie miały dni tamtego Polskiego Sierpnia 80 dla historii Europy. Z jednej strony — zahamowały agresywność systemu, z drugiej — pobudziły społeczną wyobraźnię, wzmocniły odwagę. I choć dywizje były tylko po jednej ze stron, stanęły wobec siebie dwie siły. Im dłużej nie następował atak, tym większe miała znaczenie postawa bezbronnych mas.
Związek Radziecki rozpadł się. Powstawały kolejne niepodległe państwa: Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina...
W październiku 1992 ostatnie oddziały Armii Radzieckiej, stacjonujące w Świnoujściu opuszczają terytorium Rzeczpospolitej Polskiej.
Jednakże system sowiecki przetrwał pod różnymi postaciami w części dawnego imperium. Fala wolności pojawiała się jednak i tu, podnosiła się nawet w Rosji, ale opadała. Na Białorusi okazała się wyjątkowo słaba. Nigdzie jednak nie zamarła.
W zwycięstwo pomarańczowej rewolucji na Ukrainie, gdzie determinacja tysięcznych tłumów na ulicach, wsparta solidarnie przez ludzi z innych krajów, w tym silnie i licznie z Polski, przypomniała tamtą — polską atmosferę solidarności roku 1980. To kolejny sukces pokojowej, zbiorowej odmowy — dowód, iż pragnienia wolności nie da się zdusić w żadnym ze społeczeństw.
 
   
Reklama  
  Allegro - największe aukcje internetowe, najniższe ceny! Kup i sprzedaj!  
Reklama  
 
Regionalny serwis internetowy Radia Weekend
 
Reklama  
   
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja